Druga świeżość to nonsens! Świeżość bywa tylko jedna – pierwsza i tym samym ostatnia. A skoro jesiotr jest drugiej świeżości, to oznacza to po prostu, że jest zepsuty.
– Tak jest, i podkreśla pan z naciskiem, że aktowi dokonania zbrodni zawsze towarzyszy choroba. Nader, nader oryginalne, lecz... mnie właśnie zaciekawiła nie ta część pańskiego artykuliku, ale którą pan, niestety, porusza tylko mimochodem, nie dość jasno... Słowem, jeśli pan pamięta, jest tam aluzja, że podobno istnieją na świecie niektóre osoby, które mogą... nie, nie tylko mogą, lecz mają całkowite prawo popełniać wszelkie łotrostwa i przestępstwa i że jakoby kodeks ich nie obowiązuje. Raskolnikow uśmiechnął się na to przesadne, rozmyślne wypaczenie jego idei.
Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany.
„Kto rządzi przeszłością - głosił jeden ze sloganów Partii - w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”. Zarazem jednak przeszłość, choć z natury podatna na zmiany, nigdy zmieniana nie była. Co stanowiło prawdę teraz, stanowiło prawdę od zawsze i wiecznie. Zasada była dziecinnie prosta. Wymagała jedynie ciągłych zwycięstw nad własną pamięcią. Nazywano to „regulacją faktów”, a w nowomowie „dwójmyśleniem”.
Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.
José Arcadio Buendía rozmawiał z Prudenciem aż do świtu. Parę godzin później, wyczerpany czuwaniem, wszedł do warsztatu Aureliana i zapytał: – Jaki dzisiaj mamy dzień? Aureliano odpowiedział mu, że wtorek. Tak i mnie się zdawało – odpowiedział José Arcadio Buendía. – Ale nagle zorientowałem się, że to wciąż poniedziałek, jak wczoraj; popatrz na niebo, spójrz na ściany, na begonie. Dziś też jest poniedziałek.
Holly: Jak możesz tu wytrzymać? Przecież to istna jaskinia strachu! Fred: Do wszystkiego można się przyzwyczaić - powiedziałem, zły na siebie, bo tak naprawdę byłem dumny ze swego mieszkania. Holly: Ja się nie przyzwyczajam. Nigdy i do niczego. Kiedy się przyzwyczajasz, to jakbyś umierał.
I przypomniałem sobie rozdział czternasty Księgi Bokonona, przeczytany w całości poprzedniego wieczora. Rozdział czternasty jest zatytułowany: Jaką nadzieję może żywić myślący człowiek co do przyszłości ludzkości, jeśli weźmie pod uwagę doświadczenia ostatniego miliona lat? Na przeczytanie rozdziału czternastego nie trzeba zbyt wiele czasu. Składa się on z jednego tylko słowa i kropki. Oto ono: „Żadnej.”
Był najdumniejszym, najbardziej antypatycznym mężczyzną na świecie, toteż wszyscy mieli nadzieję, iż nigdy tu już nie przyjedzie. Najbardziej zaciekłą jego przeciwniczką stała się pani Bennet, której niechęć przerodziła się w szczególną odrazę, jako że pan Darcy wyraził się lekceważąco o jednej z jej córek.
Pyta Adso: […] jeszcze Ci daleko do rozwiązania… – Bardzo blisko – odparł Wilhelm – ale nie wiem do którego. – A zatem nie masz jednej odpowiedzi na swoje pytania? – Adso, gdybym miał, nauczałbym teologii w Paryżu. – Czy w Paryżu mają na wszystko prawdziwą odpowiedź? – Nigdy – rzekł Wilhelm – ale są pewni swoich błędów. – A Ty – zapytałem z dziecinną zuchwałością – nigdy nie popełniasz błędów? – Często – odparł – lecz zamiast płodzić jeden tylko, wymyślam ich wiele, że nie jestem niewolnikiem żadnego.
Jesteście piękne, lecz próżne - powiedział im jeszcze. Nie można dla was poświęcić życia. Oczywiście moja róża wydawałaby się zwykłemu przechodniowi podobna do was. Lecz dla mnie ona jedna ma większe znaczenie niż wy wszystkie razem, ponieważ ją właśnie podlewałem. Ponieważ ją przykrywałem kloszem. Ponieważ ją właśnie osłaniałem. Ponieważ właśnie dla jej bezpieczeństwa zabijałem gąsienice (z wyjątkiem dwóch czy trzech, z których chciałem mieć motyle). Ponieważ słuchałem jej skarg, jej wychwalań się, a czasem jej milczenia. Ponieważ... jest moją różą
Trafiały się przystanki u nędznych domków dworcowych, stacje czołowe, które pociąg opuszczał w odwrotnym kierunku, tak że Hans Castorp nie wiedział, dokąd jedzie, i nie odróżniał już stron świata. Otwierały się wspaniałe, rozległe widoki na święte fantasmagorie spiętrzonych szczytów górskich, ku którym pociąg piął się, w których łono się wdzierał, a potem, za jakimś zakrętem drogi, znikały znowu sprzed kornie patrzących oczu.
s23.postimg.org Liceum 20 pytań z języka polskiego, na które każdy dorosły powinien znać odpowiedź -...