podłączenia prodiża. Proste. Wtyczka ceramiczna najczęściej, to nie ma jak podłączyć gdzie indziej. No, chyba że uniwersalna, albo jakby obciąć i podłączyć do czego innego, to wtedy można wykorzystać.
podłączenia prodiża, żeby w nim piec. Tylko kto jeszcze prodiży dzisiaj używa? Teraz to chyba bardziej piekarnik. Szybkowar, to co innego.
podłączenia prodiża. Albo skrępowania dłoni w trakcie gry wstępnej. Albo stóp. No i zawsze można zamiast paska użyć, ha ha ha.
Młotek można gdzieś do szuflady schować albo coś, a siekierka to bardziej nieukładna taka, i może uszkodzić coś przez przypadek. To już chyba lepiej młotek.
Najlepiej mieć jedno i drugie. Chociaż niby siekierką wbijesz, ale obuch szeroki - niewygodnie. No i młotkiem niczego nie porąbiesz jakby co.
trzeba go wymienić? Autem lepiej nie jeździć, bo jakby tak się urwało w drodze... No trzeba po prostu odstawić, żeby ktoś wymienił i tyle.
ja to muszę obejrzeć. Może sobie poradzę - przecież "nie święci garnki lepią". A jakby co, to zawsze można oddać mechanikowi.
googluję sobie ceny pasków, warsztaty, sprawdzam co piszą na forum, wrzucam info na fejsika, że mam pasek do wymiany. Z fotką.
kolorami. No i ważny stopień zabrudzenia. Białe osobno (można dać wybielacz), ciemne osobno, a jak są jakieś plamy, to odplamiacz. Pranie wstępne, jak potrzeba. No i trzeba uważać na ostre kolory - mogą farbować.
Ale jaką odzież? Przecież swetra z angory nie wrzucę tak, o, do pralki z ciuchami. No ludzie! A bielizna? Durne pytanie. Przecież to można całą litanię napisać.
Kot? No kurczę, faktycznie. Czy ja wiem czy bezdomny? Trzeba by się przyjrzeć. Może głodny, zimno w sumie. Poczekam i zobaczę - jak będzie tu jutro, to trzeba będzie się jakoś zająć łobuzem.
Kotek?! Na pewno głodny, może chory. To przecież trzeba obejrzeć nieboraka. Ludzie sumienia nie mają.
Ale jaki posiłek? W sensie: to ma być zupa, danie mięsne, zapiekanka, czy co? Trochę zbyt ogólne pytanie.
Dla kogo? Tak dla siebie, dla rodziny, dla gości, czy jak? Durne pytanie. Przecież tak się nie da odpowiedzieć.
Właśnie! Poinsecję muszę kupić. Święta w końcu za pasem. A tak w ogóle, to scindapsus mi się ostatnio pięknie puścił, tfu tfu. Za to z tego fikusa, to już chyba nic nie będzie, ja nie wiem, za jasno ma czy co? Cholerne bonsai z gotowca.
O, całkiem ważna sprawa - z nimi jest zupełnie inna atmosfera niż bez. Zdecydowanie każdemu polecam mieć. A jakie, to już wedle upodobań.
Dużo wody, najlepiej wysokozmineralizowanej. Coś na głowę przeciwsłonecznego. Okulary. Chusteczki odświeżające, chusteczki w ogóle, plasterki, coś na biegunkę, no i bandaż może? Wodę utlenioną taką w żelu - świetna jest. Bieliznę na zmianę, skarpetki... ja nie wiem. Muszę pomyśleć. Podstawowe kosmetyki, to na pewno.
Ale jaki wypad? Jednodniowa wycieczka, czy trzeba będzie przenocować w jakimś schronisku? Bo jak tak, to śpiwór by trzeba. No i ubranie na zmianę, fajnie jakby termos z ciepłą herbatką, ale niekoniecznie. Coś przeciwdeszczowego, coś jakby zimno było, kanapki, coś do picia przede wszystkim. Jakiś owoc, czekoladkę może, no zależy. O! plastry. "Apteczkę" taką mini pasuje wziąć. Latarkę?
Nóż. He he. Nie no, wiadomo: skarpety na zmianę, polar, coś przeciwdeszczowego, suchy prowiant, wodę, stalowy kubek, zapalniczkę benzynową, takie tam. Normalnie.
Trzeba naprawić. Albo kupić nowe. Szukam kogoś, kto się na tym zna, posłucham co powie, przemyślę i zdecyduję.
A na pewno się zepsuło? Trzeba wpierw sprawdzić. No dobra, spróbuję naprawić, a jeśli sobie nie poradzę, to poszukam fachowca.
Zwracam uwagę, że zachowuje się niewłaściwie. Mówię wyraźnie, że sobie tego nie życzę. Jeśli to nie przyniesie rezultatu - wychodzimy. W ostateczności użyję siły. Trudno.
Zależy. Albo proszę żebyśmy wyszli, albo po prostu wychodzę - skoro im to pasuje, to niech się bawią. Beze mnie. Więcej mnie nie zobaczy.
Pierwsza sprawa: jaka skala tego pożaru? Mały - no to trzeba ugasić, czym tam jest pod ręką. Duży? A czy w środku są ludzie? Są? No to trzeba ich ratować - wołać - kazać wyjść, wyprowadzić, wynieść. No i wezwać straż na pomoc, ratować co się da zanim przyjadą, gasić.
Trzeba krzyczeć: Pali się! Trzeba szybko wezwać pomoc. Ludzi ratować! Zwierzaki. No zróbcie coś! Jasna cholera, przecież tam mogą być dzieci!
Jak da się zgasić, to próbuję zgasić. Jak się nie uda, to wzywam straż pożarną. Nie wiem, pod 112 dzwonię. A jak się pali jak diabli, to od razu po straż, no i krzyczę po pomoc. Próbuję jakoś pomóc. Robię co potrzeba.